Joachim Knychała - Frankenstein z Bytomia
Zabijał, bo w ten sposób zaspokajał popęd płciowy. Osiągał satysfakcję na widok unurzanych we krwi nagich zwłok.
„Jedno zawsze wiedziałem i wiem – napisał Joachim Knychała w swoim pamiętniku – że pod wpływem widoku krwi moich ofiar zawsze pastwiłem się w brutalny sposób nad nimi. Nie wystarczało mi to, że zabiłem, musiałem jeszcze odczuć zadowolenie z tego, że jeszcze przed chwilą stało to na nogach, a teraz leży, leży u moich stóp i robię, co chcę".
Do pierwszego zabójstwa doszło trzy lata po aresztowaniu Zdzisława Marchwickiego, wampira z Zagłębia. Głośny proces seryjnego mordercy trwał do 1977 r. i przyciągnął tłumy. Każdy chciał zobaczyć skruchę i przyznanie się do winy człowieka, który przez lata terroryzował kobiety w okolicy. Jednak oskarżenie Marchwickiego budziło wiele wątpliwości nawet wśród funkcjonariuszy prowadzących śledztwo. Po latach na podstawie wielu nowych informacji można przypuszczać, że skazany za zbrodnie mężczyzna w rzeczywistości był niewinny. Wtedy jednak milicja znajdowała się pod silnym naciskiem, by znaleźć kogoś, kogo da się osądzić i skazać.
Spośród wielu osób, które przychodziły do sądu, jedna była wiedziona czymś więcej niż tylko ciekawością. Joachim Knychała w chwili aresztowania Zdzisława Marchwickiego miał 20 lat. Proces seryjnego mordercy był dla niego inspiracją, co chętnie podkreślał później w swoich pamiętnikach. Morderstwa rzekomo dokonane przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta